wtorek, 25 czerwca 2019


To kolejna z naszych przygód, gdzie pokazujemy dziewczynkom kraj i jego walory oraz atrakcje.

Wybraliśmy się w środę wieczorem przed Bożym Ciałem. Dosyć spontanicznie, na ostatnią chwilę zaplanowaliśmy nocleg w Zamku w Mosznej. Szczęśliwym trafem były dwa pokoje połączone wspólną łazienką, wiec nie stanowiło to dla nas żadnego problemu.


Niestety droga z Warszawy do Opola pozostawia wiele do życzenia. Wydawałoby się, że miasto wojewódzkie powinno być połączone z resztą "świata" w sposób bardziej wygodny. Nie wszystkie jednak dojazdy są całe, bez dziur i wąskich asfaltów...

Zajechaliśmy do zamku dosyć późno, około 23:00.
Przywitał nas niesamowity nocny koncert ropuch z okolicznych wodnych oczek.

Standard pokoi nie był wygórowany, podłoga stara, drewniana i bardzo skrzypiąca za to dawała ten urok starego pomieszczenia. Brak luksusów rzędu hoteli 4-gwiazdkowych. Natomiast sam fakt pobytu tam, noclegu i możliwości przejścia korytarzami pozostawił u dziewczyn niesamowite wrażenia.

Po zameldowaniu się dostaliśmy wcześniej zamówione (niemalże w drodze) posiłki. Jako kolację zaserwowaliśmy sobie jagnięcinę (mąż nie umie żyć bez mięsa...) z ziemniaczkami młodymi z wody plus surówki.
Jagnięcina była bez sosu, z gwarancją, że jest posiłkiem bezglutenowym.

Śniadanie nas miło zaskoczyło. Serwowane były osobno pakowane bułki bezglutenowe 
z przekreślonym znakiem kłosa. Bułki na słodko albo ciemne z ziarnami, zamawiane specjalnie dla hotelu, skąd - nie udało nam się dowiedzieć :)

Wybór śniadania w formie bufetu dał możliwość zróżnicowanego posiłku z opcjami bez glutenu.

Po śniadaniu zwiedziliśmy piękną okolicę zamku - niesamowity ogród z aleją starych lip, gdzie zapach unosił mnie nad ziemią a chór pszczół w koronach lip był wspaniałym podkładem dla setek śpiewających ptaków. Park jest miejscem dającym ukojenie w upały, ma plac zabaw dla dzieci, dużo starych dębów i wąskie kanały wodne.
Stwierdzam, że nocleg dał nam możliwość wczesnego zwiedzenia zamku. Do godziny 13tej obeszliśmy niemalże wszystkie zakamarki. Nie zwiedzaliśmy samego zamku w środku z dwóch powodów: 1) chodziliśmy po nim będąc gośćmi hotelowymi i poznaliśmy kilka korytarzy; 2) było bardzo gorąco a przy tłumach ludzi dawało to podwójny efekt ciężkości i duszności, więc odpuściliśmy sobie. 
Kręcąc się wokół bramy zamkowej kupiliśmy dwa słoje miodu, a starsza obrazek z koniem, który wisi już nad jej łóżkiem :)
W okolicach 13tej ludzi było już tyle, że stwierdziliśmy, że czas uciekać w dalszą drogę, tą zaplanowaną ;-)

Wydaliśmy około 650 zł na nocleg w dwóch pokojach ze śniadaniem, plus podwójna nocna obiadokolacja. 
łazienka
jedna z wież zamkowych
tył

lew pilnujący tylnego wejścia :)


gdzieś w parku :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz