środa, 26 czerwca 2019



Wyjazd planowaliśmy od dłuższego czasu. Ospa przeszkodziła nam w wyjeździe na majówkę, więc przełożyliśmy to na Boże Ciało.

Zajechaliśmy do hotelu prosto z Zamku w Mosznie.

Miejsce na uboczu, jednak blisko jest sklep spożywczy i bloki mieszkalne. Hotel niewielki. Z basenem i spa, z czego dziewczyny były uradowane bardzo :)

Szefowa kuchni ustalała z nami przed przyjazdem menu (zastrzegliśmy, że część członków rodziny ma celiakię), wiec byliśmy pewni, że posiłku są bezglutenowe. Był i kotlet schabowy w bezglutenowej panierce, ryż z potrawką z indyka, rosół z bezglutenowym makaronem. A na śniadania bezglutenowe pieczywo przyniesione do naszego stolika i zawsze osobno coś słodkiego do przekąszenia :)

Obsługa przemiła, zawsze pomocna.

Zdjęć z hotelu niestety nie mam.

Mam natomiast zdjęcie z Moszczanki - oddalonej od hotelu 4 minuty spacerkiem. Z pięknie położonym barem na wodzie. Miejsce dla rybaków - za 5 zł można pożyczyć wędkę i łowić na łowisku pstrągi. Złowione rybki kupujemy, nie można wrzucać ich niestety do wody z powrotem, wiec cieszyłam się, że nic nie udało się nam złapać :)
Jak się jednak okazuje, kukurydza - którą dostaliśmy z wędką - już się przejadła pstrągom i na nią się nie łapią. Także zagorzały rybak musi mieć ze sobą robaki.

W barze można kupić napoje. Na pytanie, czy frytki są bezglutenowe - Pani zweryfikowała ich skład i po akceptacji zamówiliśmy frytki na przekąskę. Pstrągi są w panierkach, więc nie jedliśmy. Za to lemoniad wypiliśmy kilka :)

Łowisko pstrągów Moszczanka

mosty przy łowisku - dojście do Moszczanki

W sobotę 22 czerwca wybraliśmy się na Biskupią Kopę. Pogoda zapowiadała się idealna, więc z rana wzięliśmy wałówkę (kuchnia hotelowa zezwoliła na zabranie kanapek na wyjście) i przed 10-tą byliśmy na moście przy żółtym szlaku w Jarnołtówku. Przeszliśmy go w 2,5 godziny do schroniska. Niestety żółty szlak nie daje nam cudownych widoków. Za to podejście aż do schroniska nie przyprawia o zawał i dzieciaki dały radę.
Na 20 minut zatrzymaliśmy się w Schronisku pod Biskupią Kopą na kawę, herbatę, frytki, resztę prowiantu i ruszyliśmy podbić szczyt, na który podejście było już cały czas mocno pod górę.
tuż przed szczytem z wieżą

Po wejściu na szczyt wieży (mąż już zrezygnował, ja z dziewczynami weszłyśmy po schodach na samą górę) widoczność pozwalała się zachwycać okolicą.

Zdecydowaliśmy się zejść szlakiem czerwonym, który pierwotnie miał być naszym wejściem... Natomiast jego stromość i kamienistość pewnie nie pozwoliłyby ze spokojem i bez buntu dzieci wejść na szczyt Kopy... Zejście też dawało się we znaki, dziewczynki troszkę narzekały na bolące nogi... Natomiast widoki na szlaku czerwonym są o niebo piękniejsze i nagradzają cały wysiłek.
Zeszliśmy do Jarnołtówka i skończyliśmy naszą wędrówkę przy aucie przy żółtym szlaku.

zejście czerwonym szlakiem

Całe przejście zajęło nam 4,5 godziny. Pomimo spalenia mnóstwa kalorii, dziewczyny nie dały za wygraną i wieczór skończył się dwugodzinnym pływaniem na basenie w hotelu :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz